Równie utalentowane, co ekscentryczne Amerykanki to ulubienice nadwrażliwców, wyrafinowanych estetów i artystycznej bohemy po obu stronach Atlantyku. Do fanów CocoRosie zaliczają się m.in. Anthony Hegarty (Anhoni), Devendra Banhart czy Jim Jarmusch. Rozentuzjazmowany Jarmusch ich nowy album zrecenzował w swoim stylu:
Brzmi jakby śpiewały dla ciebie dwie Billie Holiday z głosami wyższymi o oktawę, podczas gdy jesteś na kwasie w Tokyo w roku 1926.
Siostry Casady na płytach tworzą baśniową fuzję nowego folku, opery, hip hopu, starego bluesa i chansons. Niezwykłą wrażliwość dziewczyn kształtowały zarówno dziecięce wojaże z matką - artystką indiańskiego pochodzenia, jak i pasje ojca, z którym każdego lata wizytowały rezerwaty Indian w całym kraju. Po rozwodzie rodziców nastoletnie siostry rozdzielono - Sierra wyjechała do Paryża, by uczyć się śpiewu operowego w tamtejszym konserwatorium, Bianca dorastała zaś na nowojorskim Brooklynie. Spotkały się po niemal dziesięciu latach, by w mieszkaniu na Montmartre nagrać niesamowitą debiutancką płytę „La maison de mon reve".
Najnowszy krążek „Heartache City" to już szósta pozycja w ich dyskografii. Siostry wspominają, że dla nich to swego rodzaju powrót do artystycznych korzeni:
Jak poprzednio, same napisałyśmy i nagrałyśmy większość materiału w naszym studio na farmie na południu Francji. Wystarczyło niewiele sprzętu, trochę zabawek vintage i antycznych instrumentów. Zależało nam na prostej produkcji, by ograniczyć się do tego, co esencjonalne, akustycznego akompaniamentu, brzmień, które sprawiały nam tyle radości w dawnych czasach „La Maison".
Pomimo prostego choć niezwykłego instrumentarium, „Heartache City" to album niezwykle różnorodny i kolorowy. Utwór „Forget Me Not" czaruje pięknym brzmieniem ksylofonu, piosenka „Tim & Tina" pokazuje jaśniejszą stronę duszy sióstr Casady i ciekawie kontrastuje z utworem tytułowym, malowanym mroczniejszą paletą dźwięków. Z kolei odświętny i romantyczny „Un Beso" odzwierciedla czas spędzony przez Biancę i Sierrę w Buenos Aires.
Siostry tłumaczą: Nasze nowe piosenki brzmią mniej psychodelicznie, mniej tu elektronicznych poszukiwań z ostatnich dwóch płyt. Zależało nam na zakurzonej, południowej aurze z poetycką nutą. Rzuciło nas do Argentyny, gdzie kończyłyśmy nagrywać i miksować płytę z Nicolasem Kalwillem, z którym pracowałyśmy już wcześniej. Duch Buenos Aires zmieszał się z naszym nastoletnio-romansowo-nostalgicznym nastrojem.
Na koncertach muzyczną wizję sióstr często wzbogacają niezwykłe teatralne charakteryzacje i artystyczne video. Ogromnie cieszymy się, że CocoRosie wraz z nowym materiałem przyjadą do Polski. Na kwiecień zaplanowana jest polska premiera płyty „Heartache City". Wkrótce ukaże się także krążek projektu Bianca Casady & the C.i.A „Oscar Hocks".